sobota, 3 maja 2014

Moja słodka strona Paryża!


MY SWEET SIDE OF PARIS!

Przy okazji sięgnięcia po lekturę AMY THOMAS " Paryż mój słodki" wstydliwie zauważyłam, że od mojej wrześniowej wizyty w tym mieście nie napisałam na ten temat ani słowa! Jak to możliwe? Nie pytajcie... ale już nadrabiam, bo po przeczytaniu tej książki jak żywe powróciły do mnie wspomnienia tego wszystkiego czego moje podniebienie tam zaznało... A uwierzcie mi było to stu procentowe niebo w gębie. 


Amy Thomas w swojej opowieści zabiera nas w niezliczone miejsca, które słyną z doskonałych wypieków, czekoladowych specjałów oraz francuskich bagietek, crumble i makaroników. Zobaczcie jak ja zapamiętałam miasto, w którym na każdym kroku roi się od słodkości - i jak w tej stolicy mody zachować idealną sylwetkę? Nie wiem jak Paryżanki to robią! Może zrzucają kilogramy w maratonach biegnąc do metra... Miałam wrażenie, że tylko ja tam spaceruję...

Pierwszym podstawowym posiłkiem jaki musi poznać prawdziwy podróżnik odwiedzający Paryż jest petit déjeuner (śniadanie) składające się przede wszystkim ze świeżej bagietki, croissantów, najbardziej śmierdzącego sera w okolicy oraz jak je nazwałam ślimaków z rodzynkami :P Tutaj już na początek dnia dostajemy porządną dawkę energii i kalorii :P Mi potrzebnym abym mogła spacerować pół dnia po mieście!

Boskie doznanie a wystarczyło tylko wyściubić nos z mieszkania i odwiedzić najbliższą boulangerie (piekarnię), którą na szczęście miałam pod drzwiami niemalże, także kapcie na nogi i w drogę. Jakiż ogromny wybór! Kolejka wystaje poza drzwi a ja stojąc w niej zastanawiam się co powiem, aby mnie madame zrozumiała... Oczywiście nie obyło się bez problemów, bo mimo, że się starałam coś się nie zrozumiałyśmy, ale zakupu szczęśliwie dokonałam!

Wszystko zależy od tego na jakie śniadanie mamy ochotę: na słodko (croissanty oraz ślimaki albo crumble) lub na słono (bagietka z serem pleśniowym lub innymi dodatkami wedle uznania). Dotychczas wszystko to co uważałam za zakupioną w sklepie bagietkę francuską ogłaszam za oszustwo na miarę europejską! Jeśli ktoś choć raz spróbuje bagietki w Paryżu - umrze z zachwytu ( podobnie jak autorka książki! :D). Po tym jak poznałam smak prawdziwej bagietki żadna w Polsce już mi tak nie smakuje, to jest po prostu mistrzostwo świata i kosztuje jedyne 1euro :)

Crumble - ogólnie znana jako kruszonka a pod nią owoce, w momencie kiedy zobaczyłam to cudo w piekarni postanowiłam zakupić i zakosztować. Tutaj z owocami leśnymi! Boskie!


Podobnie jak z bagietkami sprawa ma się z croissantami - nieziemskie to naprawdę łagodne określenie, ahh ten maślany smak. Do pełni szczęścia potrzebuję tylko mocnej kawy i dzień uważam za bardzo owocnie rozpoczęty! Z brzuchem pełnym rarytasów ruszam na paryskie ulice w poszukiwaniu słodkości i odkrywaniu niezwykłych miejsc!
 

Pokonując urokliwe uliczki Paryża tuż obok Katedry Notre Dame nie mogłabym nie skusić się na jakże popularne tutaj crêpes au nutella (naleśniki z nutellą). Czyż można chcieć więcej NIE! Szybko musiałam odświeżyć swój francuski i wydusić do przystojnego garçon (chłopca) zamówienie jednego crepe au nutella :) Ha i zostałam zrozumiana! Mon Dieu! Radości nie było końca, chłopiec uroczy, a naleśnik przepyszny... 


I pomykam wśród tłumów zajadając mojego naleśnika i w takiej chwili uwierzcie mi - odwracam swoje myśli od tych dodatkowych kilogramów jakie mi przybędą po tym moim dwu tygodniowym pobycie w Paryżu! Dla takich rarytasów serwowanych na ulicy! Jakże można myśleć o wadze w takiej chwili!!! Alors!!!


Powinnam uprzedzić, ale chodzenie ulicami Paryża może być naprawdę szkodliwe - popatrzcie zatem na te wszystkie witryny pâtisseries (cukierni),  jak ja miałam nie umierać z głodu. Jak tu nie zakupić jakiegoś smakołyku?!
 




Każdy kto choć trochę ma słabość do słodyczy tutaj jest ZGUBIONY! Wszystko potrafi być naprawdę kuszące! Czekoladowe szpilki, samochody a nawet wieża Eiffla. Nie wspominam już o tych słodkich szachach, po grze w które można skończyć z dodatkowymi boczkami jak pionki będzie się połykało a nie strącało czy coś podobnego... ( w szachy grać nie umiem, więc chociaż to mnie troszkę ratuje, natomiast umiłowanie do butów...).


Czy nie zgodzicie się ze mną, że do tak wybitnych smakołyków brakuje tylko porządnej, smacznej kawy? Dlatego jako dodatek do paryskich słodkości wykazałam się moją umiejętnością robienia kawy latte :) Wspaniałe dopełnienie popołudnia w Paryżu...

Hmm teraz pytanie kto po tym wszystkim będzie miał siłę robić obiad....?!



VIVA PARIS !

 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz